Międzynarodowy Festiwal Fotografii
w Łodzi
12 – 22.06.2025
Yorgos Lanthimos – Czas zakłóceń/ Jitter Period
Debi Cornwall – Wzorowi obywatele / Model citizens
Máthé Bartha – Anima Mundi
Hoda Afshar – Język wiatru / Speak the Wind
Maen Hammand – Lądowanie / Landing
Michał Sita – Historia Polski
Claudia Fugetti – Metamorfozy
Carlos Idun-Tawiah – Bohater, ojciec, przyjaciel / Hero, Father, Friend
Massimiliano Corteselli – Contrapasso
Hannes Jung – Mężczyźni nie płaczą / Men Don’t Cry
Jason Fulford – Mnóstwo mnóstwa / Lots of Lots
Szymon Rogiński i Andrzej Strumiłło – Nie śnię. Nie mam nadziei. I nie boję się śmierci.
Anita Andrzejewska – Dancing Your Dream Awake
Konrad Kuzyszyn – W spektrum melancholii
Dorothy i Louis Bohm – Sześć rzeczy, które sprawiają, że człowiek jest szczęśliwy
Ewa Partum – Change / Zmiana
Sophie Thun – Secret Performance
Anatol Krakowiecki, Karolina Jonderko, Tim Smith, Czesław Jan Siegieda, Michał Iwanowski – Tu i tam / Here and there
Tomasz Warzyński – Triada – między fotografią terapeutyczną a performance

Fotofestiwal w Łodzi 2025
Jak się okazuje, Fotofestiwal w Łodzi to chyba jedyny większy tegoroczny festiwal fotografii w naszym kraju. Krakowski Miesiąc fotografii zmienił formułę na wydarzenie całoroczne przez co chyba stracił na atrakcyjności, Interphoto w Białymstoku ma w tym roku przerwę, więc łódzka impreza staje się zdecydowanie wiodącym przeglądem w wymiarze krajowym i międzynarodowym.
Konsekwentnie utrzymany schemat: Program Główny, Program Otwarty, Program Miasto i do tego cały szereg wydarzeń towarzyszących jak np. pokazy filmów i to najnowszych, zaledwie sprzed roku „Nazywam się Martin Parr” Lee Shulmana, dyskusje, prezentacje książek fotograficznych, oprowadzania po wystawach przez kuratorów i autorów, wszystko to sprawia, że w Łodzi warto przebywać przez festiwalowy tydzień non stop.
Do tego trzeba dodać jeszcze SPINOFF trwający w dniach 3-22 czerwca, zawierający ponad 30 wystaw (w tym sporo prezentacji studenckich m.in. w Łódzkiej Szkole Filmowej, czy ASP), warsztatów, a nawet pokazów mody, co już jest tradycyjną atrakcją Fotofestiwalu. Z racji tego, że Łódź jest nadal silnym ośrodkiem akademickim, Fotofestiwal pełni również rolę czegoś w rodzaju juvenaliów, jest sporo koncertów, (teraz chyba się to nazywa afterparty – czyli wspólna zabawa po kolejnym wydarzeniu), pokazy slajdów na Starym Rynku. Jeśli nie mieszka się w Łodzi, nie we wszystkim można wziąć udział. Na pewno takim ciekawym wydarzeniem będzie spotkanie w ramach wystawy „Działania Fotozoficzne : Próbnik” organizowane przez Fundację Viva Archiva. Z ramienia tej fundacji Marcela Paniak i Miłosz Hermanowicz poprowadzą rozmowę z udziałem Aleksandry Jarysz Karola Hordzieja i Igora Omuleckiego na temat wykorzystywania twórczego archiwów i roli materiałów archiwalnych w procesie twórczym.“Działania fotozoficzne: Próbnik” to wystawa studentów ze Szkoły Filmowej w Łodzi ożywiających prace Andrzeja Różyckiego z Archiwum Fotozoficznego przy Uniwersytecie Łódzkim.
Założenia Programu Głównego to twórczość zaproszonych artystów opierająca się na problemie wyobrażeń o rzeczywistości i na próbie odpowiedzi w co wierzą ludzie. W swoich pracach badają mechanizmy patrzenia na świat i na systemy w jakich funkcjonujemy – od globalnych powiązań gospodarczych, poprzez systemy władzy, poprzez wierzenia religijne a nawet poprzez szukanie kosmicznych znaków w codziennej przestrzeni publicznej – jak napisano w festiwalowym programie.
Zaczynamy od prac greckiego artysty Yorgosa Lanthimosa. Jego fotografie umieszczone są w dolnych przestrzeniach rozległego |kompleksu postindustrialnego a zarazem festiwalowego centrum. Tworzą swoisty labirynt. Przemieszczając się według ścian ustawionych pod różnym kątem oglądamy oniryczne wizje autora, świat osobistych przeżyć i skojarzeń. Są tu odniesienia do klasycznej sztuki ale jest też pewna ulotność i tajemnica.
Yorgos Lanthimos pochodzi z Aten. Jest twórcą o wielu zainteresowaniach. Reżyserował klipy taneczne, teledyski, reklamy telewizyjne fotografował dla magazynów i kampanii modowych, rezyserował filmy i sztuki teatralne. Otrzymał liczne i prestiżowe nagrody m. in na festiwalach w Cannes i w Wenecji. Jest twórca dwóch książek fotograficznych:”Dear God, the Parthenon is still broken” (pierwsza monografia fotograficzna artysty, opublikowana przez wydawnictwo (wyd.Void) oraz ”I shall sing these songs beautifully” (wyd. MACK). To właśnie z tych publikacji prezentowane są zdjęcia na łódzkiej wystawie.






Pierwsze piętro to dalsze prace artystów z Programu Głównego; naszą uwagę przyciągają zdjęcia Michała Sity, który relacjonuje działalność grupy rekonstruującej ważne wydarzenia z historii kraju: chrzest Polski, zwycięstwo nad Turkami czy pielgrzymkę Jana Pawła II do ojczyzny. Dużym nakładem sił i sporego zaangażowania sceny są również udziałem samego fotografa, który jako aktor przyłącza się do tych spektakli by lepiej zrozumieć jak poprzez uczestnictwo w takich działaniach odczuwa upływającą historię. Michał Sita, fotograf i antropolog bada zagadnienia związane z pamięcią społeczną i rolą, jaką fotografia odgrywa w posługiwaniu się przeszłością we współczesnej Polsce.


Amerykanka Debi Cornwall przez ostatnie 10 lat badała fikcje podnoszące amerykańską ideę tożsamości. „Jej żywe, formalnie skomponowane kolorowe fotografie dokumentalne służą raczej prowokacji niż informowaniu, zapraszając do bliższego przyjrzenia się temu, jak władza państwowa jest sprawowana, konsumowana i normalizowana.” To próba odróżnienia fantazji od rzeczywistości poprzez pryzmat wciągających realistycznych gier wojennych.
Zdehumanizowane portrety składają się na prezentacje fotografii i instalacji Salvatore Vitale. Który bada gospodarkę cyfrową, ujawniając postkolonialną eksploatację i kwestionując nieludzkie przedstawienia.
Inne założenie przyjął Mathé Bartha, mieszkający w Budapeszcie artysta. Stworzył on postać fikcyjnego obserwatora który wędrując po miejskiej metropolii szuka nieuchwytnego „porządku rzeczy”. Tworzy swoisty kolaż obrazów z różnych miejsc świata. To taki skondensowany pakiet fotografii ulicznej w której jednak trudno dostrzec jakiś zaprogramowany system. Jest to raczej poddanie się wszechogarniającemu chaosowi. Organizatorzy wystawy doszukują się w w projekcie Anima Mundi Barthy inspiracji wynikającej z powieści Kosmos Gombrowicza. Chyba to jednak zbyt odległe porównanie. Wzmocnieniu odczuć maja służyć słuchawki z których sączy się wielkomiejski szum i które publiczność nosi podczas przebywania w przestrzeni wystawy.


I wreszcie prace związane z gorącymi obecnie regionami świata: Bliskim Wschodem i Iranem. Hoda Afshar w wielowymiarowym projekcie „Język wiatru” próbuje wizualnie przedstawić efekt wpływu jaki na człowieka ma wiatr wiejący w cieśninie Ormuz, próba zapisu tego co niewidzialne.


A historia palestyńskich deskorolkarzy zamieszkujących okupowany Zachodni Brzeg to opowieść o młodych ludziach, którzy żyją swoją codziennością w obliczu trudnych okoliczności społeczno – politycznych. Maen Hammad pracował nad nim w miejscowości Ramallach przez 7 lat.
II piętro postindustrialnego kompleksu na ul Tymienieckiego poświęcone jest artystom wyłonionym z Programu Otwartego. Do konkursu zgłosiło się ponad 1600 osób a jury wybrało jedynie 6 projektów.
Wyróżniającą się mocno wizualnie propozycją jest seria zdjęć pochodzącej z Włoch Claudii Fugetti. Stworzyła ona nową, zaczarowaną rzeczywistość pełną żywych, wręcz psychodelicznych kolorów. To język, którym wyraża głęboką troskę o obecne przemiany w świecie przyrody. Jej Metamorfozy powstały podczas rezydencji artystycznej w pobliżu rodzinnego miasta Tarent w Reggio di Calabria. Natura regenerowała się tam właśnie po poważnych pożarach, a Claudia miała okazję obserwować ten proces. Jej projekt skłania do rozważań nad naturą jako żywym bytem. Chromatyczne interwencje w fotografiach symbolizują życie, które emanuje nawet nawet w niesprzyjających warunkach. A sztuczne kolory podkreślają zużycie zasobów naturalnych. Obecność człowieka jest próbą nawiązania kontaktu z elementami natury. Symbolika tych zdjęć wyraża odnawiający się proces życia i wrodzoną zdolność do ewolucji i metamorfozy. Pojawiają się tu żywe kolory a fotografia staje się środkiem łączącym sferę wirtualną i naturalną. Cyfrowe elementy są jakby ostrzeżeniem przed szkodliwymi zachowaniami człowieka, a jednocześnie wzbogacają nasze uznanie dla natury.


Pochodzący z Ghany Carlos Idun Tawiah w swojej opowieści stara się oddać hołd pięknu i złożoności współczesnego życia w Afryce – nie jako osoba z zewnątrz, ale od wnętrza. To sympatyczna prosta historia fotografowana szczerze, z wdziękiem i niezachwianą wiarą w radość i nadzieję. Mamy tu przywołany obraz dzieciństwa i wspomnienia o swoim ojcu – wszystko bezpretensjonalne i przez to autentyczne.


Coraz bardziej zapominana krzywda pokolenia z czasów wojen bałkańskich lat 90 jest tematem poruszającej pracy Hannesa Junga, a efekty pożarów, które coraz częściej nawiedzają rejon Morza Śródziemnego, ukazane są na mocnych fotografiach Massimiliano Corteselli.

Trzecim znaczącym rozdziałem Fotofestiwalu jest Program Miasto. I tutaj chyba znalazły się najbardziej zróżnicowane ale i przez to bardzo ciekawe propozycje. W niektórych przypadkach w atrakcyjności pokazu pomaga wybrane miejsce prezentacji.
I jest tak na pewno w przypadku Jasona Fulforda, pokazu a może raczej osobliwej instalacji w rozległej przestrzeni basenu stowarzyszenia YMCA. Zawsze, ilekroć mijało się ten ciekawy budynek miało się wrażenie zatrzymanego czasu. I nagle okazuje się, że w środku jest atrakcyjna kiedyś, a obecnie opuszczona pływalnia. Zdjęcia Fulforda raczej banalne, jakieś fragmenty posadzki, ścian, jakieś ławki, oparcia, samoobsługowa pralnia... jednakże te fragmenty i zapiski w kolorowych odbitkach nabierają nowego kontekstu właśnie w tej niezwykłej przestrzeni. Pogrupowane wydruki ułożone w prostokątne panele i umieszczone na dnie basenu albo szeregiem, pojedynczo wzdłuż balustrad starają się przyciągnąć naszą uwagę. Przegrywają jednak w konkurencji z tak osobliwą przestrzenią.

Szymon Rogiński eksplorujący od dawna zagadnienia krajobrazu tym razem nieco odszedł od tej tematyki, chociaż nie do końca. W niewielkich salach Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego, umieścił swoją tajemniczą wystawę, która przywołuje echa dawnych czasów. Zestawił swoje prace wygenerowane przez sztuczną inteligencję z fotograficznym dokumentem znanego artysty Andrzeja Strumiłły. Wystawa ta wskazuje wyraźny kierunek zainteresowań autora, który od jakiegoś czasu postanowił rozszerzyć pole swojego widzenia o poszukiwania jakie dają nowe narzędzia. Do nich zalicza również sztuczną inteligencję. Na wystawie spotykamy świat natury i duchowości szamańskiej – to zestawienie ma zbudować pewne napięcie, wyłonić coś nowego. Rogiński jakby zawierza tym wygenerowanym przy pomocy AI obrazom, ale czy po obejrzeniu tej wystawy podzielimy te wrażenia? Na to to pytanie każdy będzie musiał odpowiedzieć sobie sam.



W inny rodzaj duchowości, uzyskany za pomocą bardziej tradycyjnych środków wprowadza nas Anita Andrzejewska. Ta wybitna artystka ma ma już od dawna ugruntowaną pozycję w świecie fotografii w Polsce ale i zapewne poza nią. Jej zdjęcia są efektem dalekich, trudnych i wymagających pokonania wielu trudów podróży w Europie, Afryce, Azji, Ameryce Południowej.
Jej przesłanie jest proste ale może najważniejsze. Fotografuje to co widzi, świat który zadziwia swoją autentycznością. Piękne ale nie upiększone kadry ludzi zamieszkujących odległe krainy i naturalna przyroda. Jest jej wielkim osiągnięciem dotarcie do takich miejsc i pokazanie ich w tak wyrafinowany i tylko sobie właściwy sposób. Takie zdjęcia nie powstają nagle, wybór który Anita Andrzejewska zaprezentowała w galerii jest efektem wieloletnich poszukiwań i odkryć. Chyba też dla samej siebie. Jak to dobrze, że autorka dzieli się tymi zachwytami w postaci wystawy ale i również niezwykle starannie opracowanym albumem, który z powodzeniem został wyróżniony w konkursie książek fotograficznych. Wydaje się oczywistym, że ten wieloletni projekt powinien być przedstawiony na największych imprezach fotograficznych świata, takich jak Fotofest czy Arles. Swoim uniwersalnym, humanistycznym przesłaniem zdobędzie tam na pewno ogromne uznanie i podziw.






Łódź to miasto „po przejściach” ale zmienia się pozytywnie na naszych oczach z każdym rokiem. Coraz więcej kamienic jest rewitalizowanych, powstaje nowa ciekawa architektura, ciemne kiedyś wyasfaltowane ulice centrum zmieniają się w zazielenione, bardziej przyjazne dla mieszkańców miejsca. Tak stało się z ulicą Włókienniczą, gdzie w w odnowionej kamienicy niegdysiejszego architekta miejskiego Hilarego Majewskiego odwiedzamy dwie interesujące wystawy.
Konrad Kuzyszyn, artysta znany ze swoich mocnych autorefleksyjnych prac i tym razem zaprezentował intermedialny pokaz gdzie zwrócił się bezpośrednio w swoją, wewnętrzną stronę. Interesuje go „symbolika i mitologizacja fenomenu śmierci”. Ci, którzy znają jego twórczość pamiętają zapewne jego wystawy w Małej Galerii jeszcze w latach 90. ub. wieku. Tym razem swoje wizerunki „ożywił” ruchem. Na videoprojekcji następują dosyć drastyczne odkształcenia twarzy i zwielokrotnienia, jest to rodzaj jakiejś zamierzonej autodestrukcji w charakterze przeszywającej melancholii. Zresztą autor w jednym z komentarzy szczerze wyznaje: Opieram się zawsze na motywach auto-referencyjnych i konfesyjnych, jak pachnący narcyz, choć po wielu porażkach za sobą nie przepadam. Posługuję się obrazami mocnymi, bo słabe nie dodają mi siły. Zwielokratniam siebie by zaklinać fakt samotności.



W tym samym miejscu tylko piętro wyżej wystawa o zupełnie innym charakterze. Fotografie Dorothy Bohm, mającej łódzkie koligacje, i będącej współzałożycielką legendarnej londyńskiej „The Photographers gallery”. W krótkim opisie podana jest informacja, że „była jedną z pierwszych kobiet posługujących się fotografią jako medium sztuki” - takich kobiet było oczywiście znacznie więcej, ale jej ponadczasowe fotografie, a zwłaszcza koleje życia opowiadane w filmie na wystawie na pewno dopełniają obraz fotografii humanistycznej ery Cartier-Bressona, Kertésza, Doisenau, Sabine Weiss i innych. Na wystawie są również zgromadzone materiały archiwalne, filmy, obiekty, listy związane z Louisem Bohmem jej mężem i jego łódzką historią rodzinną.




Nazwisko Ewy Partum znane jest dobrze wszystkim, którzy interesują się sztuką najnowszą. Ważne by tu dodać, że artystka związana była z Łodzią i mimo, ze od wielu lat żyje poza granicami kraju chętnie wystawa swoje prace w Polsce. Jej przejżyście zaaranzowana wystawa pt. Change / Zmiana prezentuje już klasyczne realizacje performatywne, w których stawiała pytania o miejsce kobiety w społeczeństwie i w życiu.
Muzeum Sztuki w Łodzi jest miejscem gdzie regularnie na Fotofestiwalu prezentowane są wystawy mające bliższy związek z fotografią. Tym razem zaproszona Sophie Thun, na co dzień mieszkająca i tworząca w Wiedniu, przedstawiła swoje eksperymenty w których używa fotografii jako elementu analogowego, naświetlanego i reprodukowanego. Żeby bardziej szczegółowo przywołać sposoby jej działania przywołajmy fragment z materiału zamieszczonego na stronach Muzeum:
Sophie Thun pracuje nad zdjęciami, spędzając samotnie w ciemni długie godziny. Naświetla fotografie, następnie przycina, aranżuje je od nowa, aby ich kolejne zestawienia naświetlić ponownie. Dokumentuje własną obecność w pustych przestrzeniach wystawienniczych. Zapisuje skrupulatnie chronologię performansów, niewidocznych do momentu wykonania ostatniej odbitki. Eksponuje miejsca ukryte i niedostępne dla większości odwiedzających – spowite mrokiem ciemnie, puste sale wystawiennicze, pomieszczenia techniczne i magazyny. W powtórzenia i montaże – wielkoformatowe czarno-białe odbitki – włącza wykonane wcześniej zdjęcia, fragmenty prac innych artystek i artystów, elementy otoczenia. Jej fotografie ujawniają tajniki medium. Interesują ją nie tylko kwestie przestrzeni, czasu, pamięci, reprezentacji – ale i troska o materialność fotografii.
Thun wykorzystuje potencjał fotografii analogowej, który staje się nadrzędnym tematem jej prac. Nie tylko ze względów formalnych, ale również z uwagi na korespondencje ze sztuką awangardową i konceptualną. Do ostatnio powstałych prac artystka włącza także zbiory Muzeum Sztuki. Śledzi zbieżności własnej praktyki z historią sztuki współczesnej, ze spuścizną fotografii artystycznej od lat 30. XX wieku, z tradycyjnymi technikami fotograficznymi i próbami przekraczania ich ograniczeń.
Niewątpliwie śmiałym i bardzo ciekawym zabiegiem jest skorzystanie przez artystkę (z pomocą kuratorów) ze zbiorów Muzeum Sztuki. I tak na wystawie pojawiają się poszczególne prace Mikołaja Smoczyńskiego, Edwarda Krasińskiego, Zdzisława Jurkiewicza, Karola Hillera, i wielu innych wielkich artystów tworzących zbiory tego miejsca. Tak więc staje się ona nie tylko autorką swoich wielkoformatowych analogowych dużych powiększeń, ale również jakby współkuratorką całego pokazu.
Tak nieoczekiwanie zrealizowana wystawa nie przez wszystkich została odebrana entuzjastycznie, ale Ci którzy byli obecni na kuratorskim oprowadzaniu 14 czerwca mogli uzyskać wiele ciekawych i wyczerpujących wyjaśnień ze strony autorki. Dowiedzieć się można było szczegółowo o metodach jej pracy i wielkim emocjonalnym zaangażowaniu w procesie twórczym. Wystawa na pewno jest jedną z najbardziej interesujących nie tylko podczas trwania Fotofestiwalu ale jako propozycja samego Muzeum Sztuki. Dlatego dobrze się składa, że będzie trwała aż do jesieni, to jest znacznie dłużej niż tegoroczny Fotofestiwal.
Wystawy zbiorowe są niekiedy zbyt rozproszone ilością prac, zróżnicowaniem stylu, czy formą. Ale bywa że jakiś wspólny temat jest najbardziej spajającym ogniwem takiego pokazu. Na pewno dotyczy to wystawy kilkorga artystów pt. „Tu i teraz” uroczyście otwartej w pawilonie wystawowym w parku przy ulicy Sienkiewicza. Jest to wystawa o polskiej migracji w Wielkiej Brytanii. Zobaczyć tu możemy fotografie z prywatnego archiwum Anatola Krakowieckiego, który z Armią Andersa przemierzył setki kilometrów by dotrzeć do miejsca swojego osiedlenia w Anglii. Podobnie Zofia Troufar, pielęgniarka, której historię opowiedziała zdjęciami Karolina Jonderko w projekcie Little Poland. Bardzo ciekawe są pokazywane po raz pierwszy w Polsce dokumentalne zapisy Czesława Jana Siegiedy fotografującego od dziecka życie Polonii w Wielkiej Brytanii w latach 70. i 80. a także interesująca seria zdjęć Michała Iwanowskiego, który na bazie swojej rodzinnej emigracji rozważa zagadnienia odnośnie wolności przemieszczania się. Cała wystawa stawia pytania natury ogólniejszej: jak bardzo nasze codzienne decyzje zależą od czasu i miejsca w którym przyszło nam żyć i jak zmieniają nasze myślenie o narodowości, przynależności i tożsamości. Wystawa zrealizowana została na zlecenie Bradford 2025 UK City of Culture przy współudziale British Council jako część UK/Poland Season 2025.


Rozległy program Spinoff znajdzie się w naszym pobieżnym sprawozdaniu tylko z jednej wystawy, za to bardzo interesującej. Tomasz Warzyński, artysta wizualny, inżynier i twórca performatywny absolwent Politechniki Gdańskiej i Wydziału Sztuki Mediów Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu oprócz zainteresowań i badań w zakresie kompatybilności elektromagnetycznej poświęca się tworzeniu analogowej fotografii otworkowej.
Prace Tomasza Warzyńskiego są nową jakością estetyczną i artystyczną na polu wyznaczonym dokonaniami kamery otworkowej i performance. O ich prezentacji myślałem od 2018 r., ponieważ są one obok najnowszych dokonań z zakresu fotografii otworkowej, m. in. Moniki Cichoszewskiej i Marzeny Kolarz, bardzo interesującym zagadnieniem. W przypadku Tomasza dostrzegam pozytywne uwikłanie w kulturę i przede wszystkim duchowość japońską z kręgu zen, który, co warto przy okazji zaznaczyć, nie jest typową filozofią w znaczeniu europejskim. Jest, podobnie jak sztuka Tomasza, „chmurą na niebie”, nieposiadającą stałej formy i pulsującą energią. Bardzo ważne jest też dla Tomasza działanie o charakterze arteterapeutycznym, mającym pomóc – o tyle, o ile może uczynić to sztuka – w podniesieniu dobrostanu człowieka. Obecnie wielu artystów słusznie powraca do tego odwiecznego postulatu, który znikał z firmamentu artystycznego już w XIX w. wraz z postulatami modernizmu i technicyzacji twórczości artystycznej. Rozpatruję prace Tomasza na kilku poziomach, ale najważniejszy jest dla mnie kontekst fotograficzny. Prace emanują tajemniczością, chwytaniem tego, co niematerialne i ulotne, czasami erotyką. Są wyjątkowe. Tak pisze o wystawie i twórczości Tomasza Warzyńskiego kurator wystawy Krzysztof Jurecki. Istotnym elementem wystawy był performance podczas otwarcia. Przypomnijmy tylko że arteterapia, znana również jako terapia przez sztukę, to metoda terapeutyczna wykorzystująca różne formy artystycznej ekspresji, takie jak malarstwo, rysunek, muzyka, literatura, teatr czy taniec, w celu poprawy zdrowia psychicznego i emocjonalnego.
Zwykle przy końcu relacji odnotowujemy zjawisko coraz bardziej intensywnie rozwijającego się ruchu wydawania książek fotograficznych. W kategorii publikacji zgłoszonych do tegorocznego konkursu nanajlepszy photobook znalazło się wiele zinów i wydawnictw niezależnych, katalogów i opracowań. Nagrodzono równolegle dwie pozycje: Studio Prokopiu - Wet Paint zredagowane przez Łukasza Rusznicę w opracowaniu graficznym Agaty Bartkowiak (wyd. Archiwum Słońca) i Encyclopædia Weroniki Gęsickiej wydaną przez Blow Upp w opracowaniu graficznym Anety Kowalczyk w redakcji Weroniki Gęsickiej, Katarzyny Sagatowskiej, Anety Kowalczyk i Grzegorza Kosmali.



Tutaj można zaznajomić się z werdyktem jury: Fotograficzna Publikacja Roku 2025: Werdykt Jury - Fotofestiwal 2025
Przy okazji dodajmy, że wszystkie nominowane publikacje można było obejrzeć w hallu Art Inkubatora – czyli biura festiwalu. Obok w salach ekspozycyjnych można też było zapoznać się z wyróżnionymi i nagrodzonymi makietami na niepublikowany dotąd projekt książki fotograficznej organizowany w ramach konkursu Dummy Award 2025 (Fotobookfestival w Kassel).
Trzecim elementem książkowym jest przegląd najważniejszych książek ostatnich 20 lat podejmujących tematy palestyńskiej tożsamości i historii konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Można tu było dostrzec m. in. słynne publikacje takie jak np. Josefa Koudelki czy katalog z wystawy w Kunsthalle w Bazylei sprzed lat w redakcji Adam Szymczyka.
Fotofestiwal to ponad tygodniowe bardzo szerokie i wielowątkowe wydarzenie na które składają się w głównej mierze wystawy i wszystko to co dotyczy fotografii otwierającej się na coraz bardziej rozleglejsze horyzonty. Od analogu, fotografii otworkowej po wykorzystywanie sztucznej inteligencji i najróżniejszych cyfrowych przetworzeń wszystko to stanowi otwarty teren artystycznych poszukiwań. Ta szeroka formuła sprawia, że Fotofestiwal ma się dobrze, rozwija się z każdym rokiem, stając się ważnym wydarzeniem kulturowym nie mającym na razie, przynajmniej na krajowym podwórku, poważnej konkurencji. Jest również dostrzegany i doceniany znacznie szerzej o czym świadczą liczni zagraniczni uczestnicy jak i coraz liczniej przybywający goście.
Marek Grygiel
Podziękowania: Krzysztof Jurecki
Zobacz też:
W FOTOTAPECIE poprzednio m.in.:
- Konieczność wyzwolenia - Międzynarodowy Festiwal Fotografii w Łodzi, 2024
- Nadzieja na lepszy świat – Fotofestiwal 2023
- Fotofestiwal ŁÓDŹ 2022
- Fotofestiwal ŁÓDŹ 2013
- Fotofestiwal ŁÓDŹ 2010 - Fotografia Miłości
- Fotofestiwal ŁÓDŹ 2006
- Fotofestiwal ŁÓDŹ 2005
- III Międzynarodowy Festiwal Fotografii w Łodzi 2004 (korespondencja Anny Cymer)
Copyright © 1997-2025 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2025 Zeta-Media Inc.