Łagodna rezygnacja

Czasami nabywamy jakąś książkę w przypływie nagłego odruchu. Szczególnie gdy dzieje się to na Targach, gdzie oferta jest niemożliwie bogata, i gdzie co chwilę jesteśmy atakowani nowościami, modnymi nazwiskami, czy głośnymi tytułami. Wtedy to, zupełnie nieoczekiwanie, możemy natrafić na jakimś mniej eksponowanym stoisku na rzecz zupełnie oryginalną, od razu wpadającą w oko. Tak zdarzyło się z albumem fotograficznym Aleksandra Błońskiego, znanego i uznanego twórcy, a przede wszystkim wykładowcy i pedagoga Szkoły Filmowej w Łodzi.

TA NASZA MŁODOŚĆ / The Days When We Were Young
Aleksander Błoński, Fotografia
Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera w Łodzi, 2021
ISBN 978 83 65501 87 5

Czarno biała okładka w szarawym odcieniu a na niej fotografia. Młoda dziewczyna i starszy pan kupujący warzywa na targu. Zwykła scena, między obydwiema postaciami nie ma żadnej interakcji, pan sprawdza świeżość ogórka, a pani spogląda obok. Ale uważny odbiorca od razu zauważy tę fotografię. Bo to zdjęcie ma w sobie to coś, to co stanowi o sile fotografii. Autor mógłby powiedzieć o takim ujęciu „Jest zdjęcie. Podoba mi się. Jest ciekawe, pomysł jest dobry, wykonanie jest fajne. Chce się na to patrzeć.”

Album fotografii Aleksandra Błońskiego ma tytuł „Ta nasza młodość”. To być może nawiązanie do czasów młodości, o czym tak pięknie śpiewała Halina Wyrodek w Piwnicy pod Baranami.

I rzeczywiście. Zawartość tej publikacji to fotografie z przeszłości, owiane nutką szybko mijającego czasu. Już w pierwszym rozdziale zatytułowanym „Miejsce skąd pochodzę” znajdziemy przede wszystkim portret przystojnego dżentelmena którym jest zapewne sam autor. Niestety musimy się domyślić, bo zdjęcia nie są szczegółowo podpisane, ani nie mają legendy na końcu tomu. I to jest być może pewnym niedopatrzeniem wydawcy, ale z drugiej strony może sam autor chciał uniknąć szczegółowych objaśnień i datowań dążąc tym samym to unifikacji czasu. Ten czas, zapewne lata 60 i 70, można łatwo zdekonspirować patrząc na środki komunikacji (Volkswagen garbus, autobus z Sanoka, Simca, tramwaje typu akwarium, „kanciasta” Warszawa, motocykl Junak czy skuter OSA). Podobnie ubiory przechodniów, nakrycia głowy (kanalarz w berecie z „antenką”) czy scenki jakich już nie znajdziemy w dzisiejszej rzeczywistości miejskiego krajobrazu np. uliczny czyściciel butów przed Hotelem Polonia.

44

Wszystkie fotografie w albumie mają format kwadratu, a bierze się to zapewne z tego, że, autor, jak opowiada w rozmowie z Natalią Wrzesień, chociaż w młodości robił zdjęcia i Pentaconem i Exactą, najbardziej polubił Rolleiflexa, tego „króla” aparatów, który jak wiadomo ma format 6 x 6. Robili nim zdjęcia tacy mistrzowie kamery jak Avedon, Sieff, czy Irving Penn, miała go słynna, niedawno odkryta Vivian Maier, a wybitne portrety Rolleiflexem wykonał również David Bailey.

Niemniej Aleksander Błoński zapewnia, że nie aparat wykonuje zdjęcie. „Narzędzie jest oczywiście ważne, ono też inspiruje” ale uważa, „ że, każdym aparatem można zrobić dobre zdjęcie. Jak człowiek ma coś do zrobienia, to zrobi i Zenitem i Nikonem i Hasselbladem. A jak nie ma - aparaty nic mu nie pomogą”.

Ważną role w twórczości Aleksandra Błońskiego odegrała fotografia mody. W latach 70. pracował w ośrodku reklamy przemysłu odzieżowego domu Mody Telimena. W ówczesnych warunkach fotograf sam musiał sobie organizować plan zdjęciowy, wymyślać scenerię. Nie było jeszcze wtedy wszystkich tych zawodów pomocniczych. Tego typu fotografia musiała mieć moc: kompozycję, warsztat i pomysł. Fotografia mody robiona na bieżący użytek ma „krótki termin ważności”. Ale dobra fotografia mody bywa odczytywana na nowo jako dokument czasu w którym powstaje. Tu autor przytacza w rozmowie myśl Coco Chanel : „Nowe to jest stare pokazane inaczej”. Jeśli odpowiednio zadbać o formę takich fotografii to one się nie dezaktualizują. Do dzisiaj np. oglądamy z zainteresowaniem zdjęcia Tadeusza Rolke, który wcale nie uważa się za fotografa mody. Jego zdjęcia modowe są na tyle ponadczasowe, że zawierają ten element ważności, który pozwala im przetrwać do dzisiaj.

Kolejną dziedziną wyróżnioną w albumie są zdjęcia portretowe. Znani twórcy, filmowcy artyści – otoczenie zawodowe autora ściśle związanego ze szkołą filmową. A więc Jerzy Wójcik, Jacek Korecelli, Witold Sobociński, Henryk Ryszka, Romuald Kropat ale również poeci, pisarze artyści jak Bogdan Loebl, Helmut Kajzar czy Franciszek Starowieyski. Wśród portretów jest już nieco zapomniany świetny tancerz Gerard Wilk, który był członkiem słynnej międzynarodowej grupy baletowej Maurice’a Béjarta czy skromny portret Eugeniusza Hanemana, fotografa, który zapisał się w historii zdjęciami z Powstania Warszawskiego, a jego imię nosi galeria fotografii Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego. Portrety są ważną częścią tej publikacji, bo to zawsze jakaś klasyczna wizytówka autora.

124

Inną rolę odgrywają zdjęcia wykonywane przez Błońskiego w Kazimierzu Dolnym. Już przewrotny tytuł tej części albumu „Kazimierz Dolny / Nieudolny /” wzbudza zainteresowanie czymś niezwykłym. Ale okazuje się, że zdjęcia tam wykonane są bardzo zwykłe: jakiś parkan, ogrodzenie kwiaty stojące w szklanym wazonie, fragmenty architektury ujęte poprzez plansze jakiejś miejskiej infografiki, biegnący po opustoszałym rynku samotny piesek…. A jednak jest tu zamknięta jakaś magia, jakieś przemyślane wybory takich kadrowań i zauważonych motywów. Nawet drewniany bocian wiszący nad rozmytym krajobrazem pobudza naszą wyobraźnię nie dając żadnych ostatecznych interpretacji.

Przy końcu rozmowy autor wyznaje: „Wszystko zostało sfotografowane. No właśnie, dowcip polega na tym, żeby mimo to jednak coś zrobić”. Miejmy nadzieję, że to coś jeszcze powstanie i z fotografiami, nie tylko z własnego archiwum autora, jeszcze się spotkamy.

Marek Grygiel

 

Zobacz też:


 



Spis treści

Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.